wtorek, 30 lipca 2013

Posłańcy króla

Nastał ranek, słychać było śmiech leśnych nimf. Morphea wyciągnęła się i dopiero do niej dotarło co się wydarzyło poprzedniego dnia. Niemniej jej ojciec zapewne się martwił. Rozejrzała się po pokoju, był on przytulny i niewielki. Drewniane wysokie krzesła zdobione wyrzeźbionymi postaciami. Stoliczek stał po lewej stronie obok jednoosobowego łóżka, na nim gliniana waza i taca z porannym posiłkiem. Ku jej zdziwieniu na jednym z tych krzeseł wisiała niebieska sukienka. Uniosła brwi, zauważyła też że jej rany zostały oczyszczone. Tak więc owa elfia dziewczyna zjadła ze smakiem surowe jajka i mleko po czym nałożyła ubranie. Usłyszała pukanie do drzwi, i przyjazny męski głos na ile to wszystko panowało w tym zgiełku. Nieznajomy nie czekał nawet na zaproszenie, a gdy tylko pojawił się w drzwiach Morphea nie zdołała nic wydukać. - Witaj Morpheo, księżniczko królestwa YIgara, ta co wybawiłaś nas od złych mocy Saarthalu, jak się dzisiaj czujesz? Wczoraj zasnęłaś niczym leniwy kot. - Mężczyzna miał proste srebrzyste włosy do pasa i delikatne rysy, oczy posiadał szare a na silnych barkach i reszcie ciała zarzucone fioletowo - złote szaty. Morphea nie skomentowała porównania do leniwego kota, ale poczuła i wiedziała że ten ktoś musi być kimś ważnym. Choć nabawiła się rumieńców i troszkę wstydu (sama nie wiedziała dlaczego) postanowiła z tej konwersacji wyjść dzielnie, jak z wczorajszej opresji. - Dziękuję za troskę, czuję się dobrze i mam czyste sumienie, a Pan? - Mężczyzna roześmiał się, nie myślcie że tu od razu zaiskrzyło, czy pojawiła się jakaś chemia - po prostu tak ważnej osobie jak on nie przystoiło być niegrzecznym. Ale trzeba było wiedzieć że on mówił co innego niż myślał i o tym elfia dziewczyna nie miała pojęcia. - Wybacz mi panienko że się nie przedstawiłem, jestem Kordian - syn króla Athoru. Kazał mi przyjść i sprawdzić czy smacznie się spało albo czy jeszcze czegoś Ci potrzeba. Jest otwarty na wszelakie prośby. Wiedz też że wysłał posłańca do twojego ojca z zapieczętowanym listem że przybywasz w zamku i jesteś bezpieczna. Mój ojciec stwierdził że młodzi ciągną do młodych, dlatego też nakazał mi i mojej siostrze się tobą opiekować. Tak więc  jakbyś sobie czegoś życzyła...- Morphea na samą myśl o tym że jest pod opieką ludzi w jej wieku, i to jeszcze ważnych....Czuła się jak dziecko, była im niezmiernie wdzięczna, dlatego niegrzecznie i niegodne by było odmówić. Nie mogła też narobić swojemu ojcu wstydu, cały Athor by mu ubliżał. Nie zdawała sobie sprawy że Athorczycy są bardzo przyjaźnie nastawionymi ludźmi i sama myśl że oni mogą się tak zachować jest idiotyczna. Kolejnym jej problemem było to że musiała wrócić po smoka, sama nie wiedziała czy 'on' nadal tam jest. Gdyby go pojmali...Morphea by sobie tego nie wybaczyła, a od wczoraj nie miała żadnej wizji.
- Jestem bardzo wdzięczna królowi że mnie wysłuchał i przyjął jak swoją, mamy u was dług. 
- Nie bądź dziecinna księżniczko, zawrzeliście z nami sojusz i się z niego wywiązujecie, dlatego nie ma o czym mówić. Saarthal to zupełnie inna historia, jestem pewien że dogadasz się z Termidą i Leitis, świetnie władają magią - w przeciwieństwie do mnie są bardzo duchowne*. - Na to ostatnie jego buzia uniosła się w pogodnym uśmiechu powodując nagły wzrost ciśnienia w głowie Morphei. Trudno była zapamiętać te wszystkie słowa, mimowolnie uśmiechnęła się przyjaźnie i pozostawiając ją  w takiej pozycji owy książę Athoru wyszedł. Morphea zaś zaczesała włosy w warkocz i owiązała go kobaltową chustą która powodowała dość ładny kobiecy efekt.

Smocza Gehenna

Zaczniemy od tego jak wyglądał Athor i jacy są jego mieszkańcy, bo to jest naszym głównym celem. W końcu trzeba to sobie wyobrazić.
Było to miejsce o żyznych polach i obfitych lasach w których czaiły się różne dotychczas nieznane dla nas rzeczy. Wzgórza ciągnęły się jedną linią jak morze podczas sztormu. Z góry wyglądało to lepiej niż gdy stąpały po tej ziemi elfy, a z czasem nawet człowiek. Kraina ta a raczej królestwo przypominało pewną twierdzę. Wyglądało to bardziej fascynująco gdy niebo było przezroczyście błękitne, a światło przedostawało się na łąki z kwiatami. Miejscami biegły małe strumyczki od jedynego tam wodospadu w górach Athoru. Lasy górowały nad tą częścią, drzewa rosły ku niebu z wielką prędkością. Ich korony posiadały niezmierną liczbę liści położonych na sobie co robiło ją bufiastą i dla ludzkich oczu - inną. Gdzieś dalej konie posiadają swoje pastwiska. Zbliżając się więc do bram Athoru widzimy że aby wejść do centrum królestwa trzeba przejść przez ciemny filar który utworzył nietypową bramę. I mimo to że taki opis powinien być na pół strony, ten będzie krótki aby nie wyczerpać wam fantazji. Teraz nasuwa wam się pytanie kto to mieszka. Tak samo jak Saartha'lu i Velothi - żyją tu elfy. Zapewne kojarzy wam się z czymś to słowo, ale dalej zgadujcie. Dla większości pewnie owy elf jest istotą z wielkimi uszami. Tak, to też prawda. Dla nich jest to charakterystyczne. Trzeba również poruszyć temat że elfy są zawsze bardzo bardzo piękne, posiadają nieskazitelną skórę i często długie włosy (w tym mężczyźni).
Athorczycy charakteryzują się raczej odwagą i doskonałym sposobem walki, ale to będzie w innej zakładce więc przechodzimy do tego, na co czeka każdy czytelnik.

Morphea szła teraz szybko stawiając ciche kroki na zamkowej posadzce. Była odziana w niegodne dla elfa łachmany, widać było iż coś ją boli lecz jej wysoka uniesiona głowa sprawiała mylne wrażenie. Miała czarne włosy (podchodzące pod kobalt) związane w warkocz. W ten sposób dosięgały jej jakoś do pasa. Twarz o delikatnych rysach przedstawiałaby się pięknie gdyby nie ten cały brud i...krew? Reszta to były szpiczaste uszy oraz małe niebieskie oczęta. Ale skończmy.
- Stać! Gdzie pani idzie, jak weszłaś do zamku? - Pierwszy strażnik zatrzymał ją jednym ruchem ręki, jęknęła, nie z bólu - raczej z napięcia. Samo to powietrze źle na nią działało.
- Muszę się spotkać z królem, natychmiast! - Gdyby mogła...rozpłakałaby się, naprawdę. Na ogół Morphea była naprawdę honorowym i porządnym elfem, ale nikt jej nie poznał w tych łachmanach, nie posiadali takiej ogólnej wiedzy - kto to jest.
- Wybacz panienko ale król nie spotyka się z biedakami. - Obwieścił strażnik a Morphea była gotowa uderzyć go, po prostu aby się zamknął i nagle ku zdziwieniu mężczyzn przecisnęła się prawą stroną w kilka sekund. Oczywiście była świadoma że za nią będą szli, ale do czasu.
Gubiła się między korytarzami, czuła krew i pot na swoich ustach. Miała już kompletnie dość, nie przypuszczała że do tego dojdzie, to był dla niej znak że musi wierzyć swoim wizją. Ta stała się jawą, ta najgorsza. Zmęczenie dawało o sobie znaki ponieważ Morphea z czasem zamiast iść wlokła nogami po posadzce, jakby na jej barkach spoczywał jakiś ciężar. I gdy dostrzegła wielkie drzwi ozdobione kolorami Athoru poczuła niespodziewaną ulgę. - Panie! Wbiegła do sali i upadła u jego nóg, u nóg króla Athoru, stało się w to jednej minucie. Straż poruszyła się niespokojnie, ale gdy król uciszył ich skinieniem ręki wrócili na miejsce. - Co się stało drogie dziecko? - Morphea zignorowała to, miała tylko obowiązek przekazania wiadomości. Wzięła więc głęboki oddech  w ten sposób zaczęła mówić. - Panie, jestem Morphea...Córka króla Kotina i Tarkiny z królestwa YIgara. Pomóż nam, błagam...Saarthal chce zaatakować Velothie. Wiem to! Słyszałam jak o tym mówili, potem jego łucznicy mnie zauważyli, stąd to... - W tym momencie Morphea odkryła szaty i ukazała im ranę po strzale zrobioną na podbrzuszu. Miała nadzieję że król przyjmie to z powagą a ona będzie mogła wrócić na swoje stanowisko, i do domu. Oczywiście mogli przyjąć że ona kłamię ale na szczęście tak się nie stało. - Ja....miałam wizję. Dodała zaciskając zęby i aby powstrzymać się od zbędnych niepotrzebnych słów. Nie powiedziała że zauważyli ją na smoku. Tak w królestwie w którym mieszkała to wszystko było zabronione. Więc gdyby się ktoś dowiedział....Krew pulsowała w jej żyłach niespokojnie, błagała aby się nie dowiedzieli. Smok został przez nią pozostawiony tam gdzie go znalazła, ale wróci po niego. Smocza Gehenna Tylko ta myśl, oraz uwolnienie zagrożonych królestw spod więzi Saarthal'u. - Widzę w jej oczach prawdę, wezwijcie służki, odziejcie ją i nakarmcie - aby czuła się jak w domu, jestem pewien że Kotin zrobiłby to samo, licz na dobre gesty dziecko. - Nie spodziewała się takiej reakcji, ale to bardzo jej ulżyło. poczuła tylko czyjeś dłonie na swoim ciele i nagle po prostu zasnęła.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Prolog

- To ostatnia skrzynia. - Leitis mogła tylko słuchać, długie blond włosy łaskotały ją w ramiona. Była w niepewnej pozycji, skryta za ciężkimi kotarami, ledwo się tam mieściła. Już od dawna była na randze szpiega i dawno tak nisko nie upadła. W każdej chwili właściciel tego głosu i jego wspólnicy mogli ją dostrzec, kilka kroków. Gdyby tylko umiała dosięgnąć kamienia...W jednej chwili żałowała że nie posłuchała Conall'a, on miał rację - to zbyt niebezpieczne. Jednak ona nie robiła tego dla siebie ale dla całego Athoru. Po co? Skoro zawsze Eoin* postrzegał ją za największe ogniwo, często była prowodyrem wielu sporów ale tak samo często przypominała Saarthal'owi że są równie dobrzy i umiejętni. Powoli jej sława traciła urok. Matka nigdy by jej nie pozwoliła na takie rzeczy, u elfów przyjmowało się że samodzielność osiągają dopiero po ukończeniu 17 lat, a ona miała 16 z paroma miesiącami. Także chcąc nie chcąc ale jakby została przyłapana groziłoby jej śmiercią z obu stron.- Niech Agrona będzie wam wdzięczna! - Tobie też mój bracie. Ciężkie kroki powodowały że żwirowe podłoże unosiło się w ich rytm a gdy kamienna ściana obróciła się tworząc przejście, do owego pomieszczenia dobiegł śpiew wodnych nimf.